Namieszałam! Czyli jak stworzyć swoje wymarzone perfumy ♥


Mam dzisiaj dla Was nietypowy post bo o... perfumach! :) Zapachowo już u mnie było - Yankee Candle kocham miłością wielką. Tym razem przyszedł na czas na mój totalny hit ostatniego miesiąca i spełnienie jednego z marzeń. ♥

Jakiś czas temu miałam 21 urodziny - dokładniej 13 marca, w piątek (który dla mnie okazał się najszczęśliwszym dniem ♥). Mój D. wymyślił dla mnie cudowny prezent (a nawet dwa, ale o tym trochę później ;), ale trzymał mnie w niepewności do prawie samego końca. :D Najpierw porwał mnie z zajęć, mówiąc że na 11 musimy być gdzieś na Mokotowskiej w Warszawie, bo ten prezent muszę sobie sama wybrać. Nie miałam pojęcia, o co może chodzić! Kojarzę tam jedynie sklep Annabelle Minerals (a kupienie mi na urodziny podkładu który mam i lubię nie jest w jego stylu, bo to zbyt normalne :P) i mojego dawnego fryzjera, ale obie rzeczy nie wydawały się sensowne. ;) Zdradził mi sekret gdzie idziemy dopiero chwilę przed dotarciem na miejsce - miałam stworzyć własne perfumy!

Tu chwila na małe wyjaśnienie - jestem strasznie wybredna jeśli chodzi o zapachy. Nie znalazłam wcześniej żadnego, który spełniłby moje oczekiwania. Do tego dość konkretnie wiem czego chce. Musi być cytrusowo (a dokładniej to z dużą ilością grapefruita), słodko ale nie za bardzo, świeżo, lekko i energetyzująco. Kilka zapachów dostępnych na rynku trochę do tego pasuje, ale żaden nie jest tym jedynym.

Dlatego Pachnidło na Mokotowskiej było dla mnie spełnieniem marzeń. ♥ Po wejściu od razu czujemy się magicznie - sklep utrzymany jest w niesamowitym klimacie, jak laboratorium perfumiarza z dawnych lat. Na drewnianych półkach prężą się słoje pełne zapachów, a na samym środku dumnie stoi spory stół, centrum dowodzenia podczas procesu twórczego.

Niestety nie mam dla Was zdjęć ze środka - mój D. mnie nie uprzedził (co w sumie jest sensowne :D) i nie wzięłam ze sobą aparatu... ;)


Najpierw trochę się bałam - jak mam stworzyć swój zapach? Skąd będę wiedziała co i w jakich proporcjach dodać? A jak jednak nie uda się mnie zadowolić i nie będę zakochana w moim prezencie? Na szczęście pracująca tam pani Monika wie co robić - jest niesamowitym ekspertem! Poprowadziła mnie od samego początku, pokazując mi różne zapachy, żeby stwierdzić co lubię a co nie. Okazało się, że mam dziwny gust. :D Z jednej strony wybierałam wszystkie kwaśno-świeże zapachy, pełne energii. Z drugiej za to cynamon, wanilię, imbir, suszoną śliwkę i inne ciężkie, korzenne zapachy.

Po wstępnym wyborze nut które lubię nadszedł czas na łączenie - podsuwałam sobie pod nos kilka korków naraz, sprawdzając która kombinacja najbardziej mnie przekonuje. Nie wybierałam ich sama, bo chyba bym spanikowała gdybym miała sama decydować na tym etapie co chce połączyć. :D Oczywiście jeśli miałam jakiś pomysł, natychmiast go sprawdzałyśmy. :)

Po wybraniu kilku zapachów było pierwsze mieszanie. W małej zlewce pani Monika sprawnie stworzyła niewielką ilość moich perfum i nałożyła mi odrobinę na skórę. Co ciekawe, nie wolno sprawdzać tego w pomieszczeniu - musiałam grzecznie wyjść za drzwi, żeby nie przytłoczyły mnie zapachy pracowni. ;)
Dalej było sporo zmian - np. odrzuciłyśmy imbir, którego nawet mała ilość jednak mi nie pasowała, chociaż solo go pokochałam. Było kombinowanie z proporcjami, ponieważ nie zamierzałam wyjść dopóki nie będę w 100% zadowolona - pani Monika również by mnie wtedy nie wypuściła, dzielnie znosiła moje ciągłe sugestie. ;) Powoli nie miałam miejsca na rękach na kolejne zapachy!
W końcu nadszedł ten moment - na jeden z ostatnich fragmentów czystej skóry trafiła zapachowa mieszanka, wyszłam na dwór powąchałam i... przepadłam! To był ON, mój idealny, wymarzony zapach którego szukałam wszędzie.

Jest cytrusowy, za co odpowiada grapefruit z mandarynką, lekko kwiatowy dzięki cudownej tuberozie, a do tego delikatnie słodko-korzenny przez aromat prawdziwej wanilii. W samej bazie jest białe piżmo i nuty drzewne oraz coś, czego niestety nie pamiętam. Skład i proporcje moich perfum zostały wpisane do wielkiej księgi, dzięki czemu zawsze mogę wrócić po dokładnie ten sam zapach. :)
Na sam koniec trzeba było nazwać moje nowe perfumy. Uznałyśmy z panią Moniką że skoro my tworzyłyśmy, to mój D. nazywa. :D W ten sposób powstała... Hakuna Matata! :) Bo taki właśnie jest ten zapach - radosny i pełen pozytywnej energii. ♥ Sama nie wymyśliłabym lepszej nazwy. :)


Co do spraw technicznych:. Dostępne są 3 pojemności: 30, 50 i 100 ml. Mój D. chciał kupić mi 100 ml, ale pani Monika zasugerowała że skoro jest to mój pierwszy własny zapach, lepiej wziąć 50, żeby w razie czego się nie rozczarować. Posłuchaliśmy eksperta i trafiła do mnie ta mniejsza buteleczka. :) Zapach utrzymuje się dłużej niż większość moich perfum, ale niestety nie cały dzień - ale u mnie jeszcze żadne tyle się nie trzymały, nawet te bardzo drogie. :( Może mam dziwną skórę? :D
Sklep znajduje się w Warszawie na Mokotowskiej 61 a także w Krakowie. Niestety nie wiem dokładnie gdzie, ale dla czytelników z tej części Polski oto cytat z ich strony: "otworzyliśmy concept store w Krakowie wraz z marką modową JUST PAUL."
Oprócz stworzenia własnych perfum możecie również kupić jeden z kilku gotowych zapachów.
Więcej szczegółów znajdziecie na ich stronie i FB.

Bardzo dziękuje pani Monice - gdyby nie poprowadziła mnie przez cały proces z tak wielką umiejętnością w tworzeniu zapachów pewnie nigdy nie poznałabym moich wymarzonych perfum. Na początku sama zrobiłabym zupełnie inną mieszankę, ale to ona upierała się przy niektórych zapachach lub ich braku (oczywiście pokazując mi moje pomysły). Jest naprawdę niesamowitą, szalenie sympatyczną osobą. Jeśli tak jak ja nie możecie znaleźć swojego zapachu w sklepie lub po prostu lubicie nowe perfumy - natychmiast jedźcie na Mokotowską 61, ponieważ tam spełniają się marzenia. ♥

A Wy jakie perfumy byście stworzyli? :)

Post wyszedł długi, ale w kilku słowach nie da się opisać magii Pachnidła na Mokotowskiej. :)

Nie był to jedyny prezent i jedyne spełnione tego dnia marzenie - obserwatorzy na Instagramie i na Facebooku już wiedzą, ale podzielę się też tu. ;)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Zosia (@krropka)
Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
9

Wygraj swoją wymarzoną paletkę


Dawno nie było żadnego konkursu! :) Najpierw planowałam zrobić jeden z okazji moich urodzin, ale były 2 tygodnie temu i konkurs w końcu nie ruszył. ;)
Ale uznałam, że zrobię tak o - bez okazji. ♥ Dlatego zapraszam Was na rozdanie, gdzie możecie wygrać coś wymarzonego, pięknego i smakowitego - za jednym zamachem! ;)

Kiedy w mojej głowie pojawił się konkurs, wiedziałam co będzie nagrodą. Coś, co totalnie podbiło moje serce - czekoladowa paletka pełna cudownych, apetycznych i świetnych jakościowo cieni. Mam aktualnie dwie wersje - białą i mleczną, więc wiem że zwycięzca nie dostanie byle czego. ;)
Jeśli odzew będzie duży, po zakończeniu tego konkursu przeprowadzę jeszcze jeden - dla fanów na Facebooku. :) Dajcie znać co o tym myślicie. ^^

A teraz to, co interesuje Was najbardziej - co możecie wygrać? ♥
Swoją wymarzoną czekoladową paletkę! :) Jedną z tych:
- Makeup Revoluion I ♥ Makeup I Heart Chocolate - pełną ciepłych czekoladowych odcieni, dupe paletki Chocolate Bar firmy Too Faced, czyli mleczna czekolada
- Makeup Revoluion I ♥ Makeup Death By Chocolate - nieco chłodniejsza odsłona, czyli gorzka czekolada
- Makeup Revoluion I ♥ Makeup Naked Chocolate - słodka i kusząca, opisywałam ją tutaj, czyli biała czekolada

Co należy zrobić? Czyli zasady:
1. Zostać publicznym obserwatorem bloga
2. Wstawić baner konkursowy (pierwsze zdjęcie z tego posta) na swojego bloga (pasek boczny lub osobny post).
3. Podać maila kontaktowego.
4. Odpowiedzieć na pytanie konkursowe - o której czekoladowej paletce firmy Makeup Revolution marzycie?
5. Opcjonalnie można polubić fanpage Happy Dots na Facebooku - nie zwiększa to szansy wygranej, ale jak wygra osoba która go lubi to dorzucę jakiś drobiazg. ^^


Regulamin:
1. Organizatorką konkursu i sponsorem nagrody jestem ja, Kropka.
2. Aby wziąć udział w konkursie należy posiadać bloga (te stworzone do konkursów i rozdań nie mogą brać udziału), dołączyć do obserwatorów bloga happy-dots.blogspot.com, wstawić banner konkursowy na swojego bloga, odpowiedzieć na pytanie i podać maila.
3. Konkurs trwa od 28 marca do północy 30 kwietnia
4. Wyniki zostaną ogłoszone do 10 dni od zakończenia.
5. Aby dołączyć do konkursu należy wypełnić formularz.
6. Jeśli nie będzie co najmniej 20 zgłoszeń, konkurs zostanie przedłużony lub anulowany.
7. Jeśli w dniu ogłoszenia wyników na blogu zwycięzcy nie będzie baneru lub taka osoba wycofa się z obserwatorów, wybiorę kolejne zgłoszenie.
8. Aby przystąpić do konkursu trzeba być osobą pełnoletnią lub posiadać zgodę rodziców lub opiekunów.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach (Dz. U. z 2004 roku Nr 4 poz. 272 z późniejszymi zmianami).
10. Nagrody wysyłam jedynie na terenie Polski.
11. Przystępując do konkursu akceptujesz powyższy regulamin.

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
16

Stonowana elegancja


Na początku miałam w głowie zupełnie inny wzór - urocze pudle z płytki MoYou. Ale nie wiem czemu zupełnie nie chciały ze mną współpracować! Na wzorniku wzór pięknie się odbił, ale na paznokciach był już nierówny, rozmazany, dziurawy...
Sięgnęłam więc po jedną z moich ulubionych, sprawdzonych płytek - pełna kwiatowej mocy płytka B. Loves Plates! :)
Wyszło elegancko, delikatnie i stonowanie - coś bardziej na jesień niż na wiosnę, ale ostatnio chodzą za mną takie kolory. ;)

Post ten powstał już jakiś czas temu - niestety aktualnie paznokcie doprowadzam do stanu używalności, więc ratuje się zdjęciami sprzed paru tygodni. ;D

Długo szukałam swojego idealnego, szarego lakieru. Miał być jasny i czysty, bez żadnych beżowych czy fioletowych tonów. Nawet nie wiecie ile mi to zajęło! :D W końcu na którymś blogu wpadł mi w oczy właśnie bohater dzisiejszego posta, jako moja idealna szarość. Widziałam go na stoiskach Golden Rose, ale wydawał mi się za jasny. Postanowiłam spróbować i był to strzał w 10! Wcale nie jest aż tak jasny jak na wzorniku w sklepie (nie lubię ich oświetlenia, perfidnie kłamie ;P) i nie ma w sobie nic prócz pięknej, delikatnej szarości. Jeśli szukacie takiego koloru to z czystym sumieniem go polecam - nie dość że cudny kolor, to jeszcze świetna jakość. :)

W dzisiejszym poście są same cudowne rzeczy. :P Drugi lakier, Rich Color 105, zdobył moje serce jeszcze bardziej niż szaraczek.
Najbardziej wyjątkowy w tym lakierze jest jego kolor, który mnie zachwycił! ♥ Ciemny, brudny i przy tym bardzo elegancki. Taka czerwona śliwka z dodatkiem brązu - kolor trudny do opisania. ;) Jak dla mnie jest to właśnie marsala, czyli kolor roku. :) Tak mi się podoba, że ostatnio często noszę go solo! :) I - jak widać na załączonych zdjęciach - pięknie stempluje. ♥
Co ciekawe, jest to kolor wypuszczony na... poprzednią jesień! Golden Rose wyprzedza trendy. :D

Użyłam:
- jasno szarego Golden Rose Color Expert 96 (2 cienkie warstwy)
- czerwono-śliwkowego Golden Rose Rich Color 105 (2 cienkie warstwy)
- płytki B. Loves Plates B.03 Flower Power






Paznokcie mam niestety cały czas w kiepskim stanie. :( Intensywnie je olejuje, ale na razie nie będzie postów paznokciowych - zdjęcia do tego powstały już jakiś czas temu... ;) Ale szykuję post o czymś pięknie pachnącym i wyjątkowym - mała podpowiedź: nie jest to nic związanego z paleniem świec. :D

Zapraszam na mojego fanpaga :)



 photo podpis.png
26

Hot Smoked



Po raz kolejny zapraszam na post o kosmetyku firmy Makeup Revolution. ^^ Muszę przyznać że bardzo polubiłam tą firmę, szczególnie ich cienie. :) Tym razem mam dla Was recenzję paletki o zachęcającej nazwie Hot Smoked, pełnej przepięknych kolorów. ♥

Nudziakowych palet mam już parę, więc zachciało mi się czegoś z kolorem. Nie takim jasnym i neonowym, ale ciemnym, eleganckim i z pazurem. ;) Po przejrzeniu oferty Makeup Revolution wybrałam tanią, niewielką paletkę o nazwie Hot Smoked. Dlaczego akurat tą? Ma cudowną, ciemną zieleń, intensywny kobalt i fiolet - a do tego ciemne brązy i czerń, dzięki czemu możemy wykonać nią fajny, mocny makijaż na wieczór. Z kolorem! Do tego nie jest droga, więc jeśli jednak kolor mnie nie zachwyci, to nie stracę na tym za dużo. ;)


Cienie nakładam zawsze na bazę firmy Zoeva, trzymają się na niej idealnie. Nie osypują się, o ile strzepniemy pędzelek. Ładnie się rozprowadzają i blendują, są dobrze napigmentowane. Ogólnie nie miałam z nimi żadnego problemu.
Minusem jest opakowanie - lekkie, plastikowe, delikatne. Jeszcze mi nie spadło więc nie wiem jak z wytrzymałością, ale trochę się o to boję. :D

Jak używam koloru? Nie na całą powiekę. :D Często na co dzień dorzucam zieleń lub kobalt przy dolnej linii rzęs, od razu jest żywiej. :)

Paletkę kupicie za 19,90 zł w sklepach internetowych, np tutaj.

Przejdźmy do opisu poszczególnych kolorów! ^^ Niestety nie mają nazw, ale jakoś sobie poradzę. ;)



Pierwszy kolor jest delikatny i kremowy, fajny do blendowania ciemniejszych kolorów lub plam, a także do rozjaśniania całości.
Następny jest cielistym beżem w neutralnej tonacji, dobry do wyrównania koloru powieki.
Kolejny jest cudowny! Piękne, metaliczne srebro.
Ostatni z tej czwórki to raczej chłodny, ciemny brąz.


Drugą czwórkę otwiera matowa czerń, ale niestety jest średnio napigmentowana... :(
Następny to piękny, złoty brąz. Uwielbiam takie. :)
Kolej na pierwszy z kolorów, dla których kupiłam tą paletkę - cudowny, migoczący fiolet, ale raczej ciepły, zgaszony brązem.
Czas na kobalt - jest piękny! Intensywny, ale nie neonowy, raczej wieczorowy. Lśni perłowo.


Mój faworyt, czyli leśna zieleń. Uwielbiam takie kolory, bo świetnie podkreślają moje prawie czarne oczy. ;) Jest ciemny, tajemniczy i lśniący.
Kolejna szarość, tym razem ciemna i stalowa, metaliczna.
Następny kolor trochę nie pasuję do poprzednich, ale jest bardzo ładny. Matowy, liliowy fiolet, mocno chłodny.
Całość zamyka genialny, ciemny fiolet, mocno błyszczący. Jest głęboki i naprawdę piękny. <3


Który z kolorów najbardziej się Wam spodobał? :)

Przepraszam że trochę tu cicho, ale sporo się u mnie dzieję! Do tego mam jakiś zjazd motywacji i chęci do działania...
Ostatnio strasznie rozdwajają mi się paznokcie, więc ściełam je na krótko i nawet nie chce mi się ich zdobić. Nigdy nie miałam ich w takim stanie, każdy lakier po jednym dniu odchodzi mi razem z wielkimi kawałkami rozdwojonej płytki. :( Znacie coś, co mi pomoże? Jeśli miałam problem z paznokciami to zawsze chodziło o kruchość, więc nie wiem jak sobie z tym radzić...

Jeśli chcecie być na bieżąco, zapraszam na Facebooka lub Instagram, tam jestem ciągle. Znajdziecie tam ostatniego wielkiego newsa w moim życiu! ♥ :)

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
18

Piaskowe marzenie


Zobaczyłam go po raz pierwszy tylko trochę po tym jak zapałałam miłością do lakierów. Ale i tak od razu wiedziałam, że muszę go mieć! I tak się stało - minął niecały rok, nadeszły targi, a ja nie mogłam sie powstrzymać. ♥
Pokochałam go od razu! :)

Nazwa: Zoya Pixie Dust Vespa
Dostępność: internet, targi
Koszt: 45 zł / 15 ml (kupisz tutaj)
Pędzelek: puchaty, normalnej szerokości
Konsystencja: dość rzadka
Krycie: mam na paznokciach 2 grubsze warstwy
Schnięcie: szybciutkie, jak to przy piaskowych lakierach
Zmywanie: trzeba się trochę namęczyć, lepiej od razu sięgnąć po folię :)
Ogólna ocena: cudny lakier - i do tego w niespotykanym kolorze!

Używa się go cudownie. Konsystencja jest rzadka, ale nie zalewa skórek ani trochę. Pędzelek świetnie się sprawdza, miałam tylko problem z małym paznokciem który mam naprawdę malutki i wąski. ;)
Całość szybko wysycha do matu pełnego lśniących drobinek, co wygląda naprawdę jak wróżkowy pył! I do tego bardzo wiosenny - lakier ma niespotykany wśród piasków lekko zakurzony, zielony odcień. Pastelowy i delikatny.
Tekstura jest bardzo przyjemna. Lakier jest szorstki, ale w dość delikatny sposób. Aż miło się go dotyka! ;)

Jeśli go macie, spróbujcie nałożyć grubą warstwę top coatu. Padniecie - efekt jest niesamowity! Pięknie lśni. :)
Na końcu mam dla Was króciutki filmik pokazujący ten błysk - nałożyłam dwie warstwy Seche. :) Wybaczcie jego jakość, to mój pierwszy filmik w życiu, ma aż 5 sekund. ;P Próbuję okiełznać mój aparat, ale opornie mi to idzie. :( Ale to taki pierwszy krok - postaram się częściej wstawiać króciutkie filmiki pokazujące to, jak dany lakier się mieni. Na zdjęciach nie zawsze można to oddać. ^^







Filmik radzę otworzyć w jakości HD - inaczej mało co widać. :)


I jak Wam się podoba? Pokochaliście go tak samo jak ja?

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
32

Zestaw idealny?


Odkąd zaczęłam bardziej interesować się makijażem, zależało mi na zakupie bronzera i rozświetlacza (róży mam już kilka...). Przeglądając jedną z internetowych drogerii wpadł mi w oczy nieduży, uroczy zestaw do konturowania firmy Makeup Revolution. Od razu wpadł mi do koszyka. ;)
Kiedy zastanawiałam się nad zakupem, rzuciła mi się w oczy mała ilość postów na jego temat, tym bardziej w Polskiej blogosferze. Uznałam, że jak już go trochę potestuje, to wezmę się za recenzję. ;) Oto i ona! ♥

Nazwa: Makeup Revolution Ultra Brightening contour kit Ultra Fair C01
Dostępność: internet (np tutaj)
Koszt: 17,50 zł / 11 g
Ogólna ocena: poręczny, wielozadaniowy kosmetyk. Ale ma jedną wadę...


Makeup Revolution wypuścił kilka różnych serii zestawów do konturowania, więc każdy znajdzie coś dla siebie. :) Z tej co ja mam, jest jeszcze jeden odcień - Ligh-Medium.
Bardzo podobne zestawy są też pod nazwą Iconic Blush, Bronze & Brighten - te posiadają duże lusterko i występują w 4 wersjach kolorystycznych.

Posiadam chyba najjaśniejszy i najdelikatniejszy możliwy zestaw - a przynajmniej starałam się taki wybrać. ;) Nie dość że jestem bardzo blada, to nie przepadam za zbyt mocnym podkreśleniem policzków.

Zestaw dostajemy w wygodnej kasetce z przejrzystym wieczkiem. A w nim, pod nazwą marki, znajduje się... miniaturowe lusterko! Nie wiem po co ono tam jest, bo jest zdecydowanie za małe żeby cokolwiek w nim zobaczyć. Może ewentualnie usta, ale raczej nie przyda nam się przy konturowaniu twarzy. ;)
Kasetka kilka razy mi spadła, ale nic się z nią nie stało. Jest jak nowa. :)


Kosmetyk ma bardzo dobrze zmieloną, miękką konsystencję. Jest dość mocno napigmentowany, ale nie miałam problemu z aplikacją (mimo że nie jestem bardzo doświadczona w tej kwestii). Nie robi plam i łatwo się go rozciera.

Przejdźmy do kolorów. ^^ Cała paletka jest utrzymana w ciepłej, jasnej kolorystyce. Bardzo mi to odpowiada, bo z moją bladą, żółtą cerą i czerwono-rudymi pobłyskami we włosach w takich odcieniach mi najlepiej. ;)


Bronzer to rozbielony karmel - takie mam pierwsze skojarzenie. Jest cieplutki, ale na szczęście nie wpada w pomarańcz. Piękny!

Rozświetlacz jest jasną, delikatną brzoskwinią. Przy nakładaniu lekką ręką daje efekt naturalnej tafli. Nie ma w sobie żadnych widocznych drobin brokatu. Bardzo się z nim polubiłam. :)

Róż ma mój ulubiony odcień dla tego rodzaju kosmetyku. Lekko brzoskwiniowy, intensywny róż mieniący się na złoto. Pięknie ożywia makijaż, dodaje świeżości i takiego dziewczęcego uroku. ^^

Raczej nie używam wszystkich kosmetyków na raz, ponieważ nie lubię łączyć błyszczącego różu z rozświetlaczem. Zawsze nakładałam bronzer, i w zależności od nastroju jeden z pozostałych kosmetyków. :)

Kolory nie zmieniają się w trakcie noszenia.



Niestety, cały zestaw poszedł kilka dni temu w odstawkę. Ma piękne, bardzo moje kolory i przyjemnie się go używa, ale... zapycha! Zaskoczyło mnie to, bo jeszcze nigdy tego typu kosmetyk mnie nie zapchał. Ale dowody są - całe policzki i kości policzkowe w niedużych, ale widocznych krostkach. :(

Niech Was to jednak nie zraża - moja cera jest na to bardzo podatna. Taki efekt ma na mnie prawie każdy krem lub podkład. Jeśli nie macie takiego problemu, śmiało go kupujcie, będziecie zadowolone. :)

Już pogodziłam się z tym, że przerzucam się na mineralne kosmetyki do twarzy. ;) Podkład już mam, w przyszłym tygodniu kupuje róż Annabelle Minerals (w odcieniu Rose - jest taki piękny!). Szukam jeszcze bronzera, ale chce przetestować w tym celu ciemniejszy odcień podkładu z mojej gamy kolorystycznej. Może nie najciemniejszy, ale drugi od końca. ;)


Pomożecie mi? Kojarzycie jakiś mineralny róż w odcieniu jak z tego zestawu? Ciepły, lekko brzoskwiniowy, ze złotym połyskiem? Bardzo mi zależy, poratujcie. ♥ :)

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
9

Smoczyca


Któregoś dnia mój D. stwierdził, że sprezentuje mi taki lakier, jaki tylko chce. Mam sobie coś wybrać, bez względu na cenę i kraj pochodzenia. Taki chłopak to skarb! ♥
Wybrałam piękną, holograficzną zieleń Angielskiej firmy A England. Zawsze miałam ją gdzieś z tyłu głowy przy lakierowych zakupach, jest obłędna! :D
Wiedziałam, że chce połączyć Dragona z czernią i stemplami - oto co wyszło. ^^

Jest to dosyć stary post - paznokcie mam ostatnio w kiepskim stanie i musiałam je mocno skrócić. Do tego semestr znów się zaczął i mam mniej czasu, a do tego mniej chęci... :( Nie mogę się zupełnie zebrać do robienia zdjęć, a mam masę pomysłów na nowe posty. Przepraszam. ♥

Takie zdobienie powstaje błyskawicznie. Cienka warstwa czerni, stemple, których nie trzeba równiutko odbijać, szybkoschnący top coat i gotowe, można cieszyć się efektem. ^^ A jest on niesamowity! Dragon w formie stempla jeszcze piękniej się mieni niż nałożony solo, co chwila migocze tęczą. :) Niestety nie umiem tego uchwycić moim nowym aparatem... Macie jakiś wskazówki? :D

Użyłam:
- czarnego Essie licorice (1 warstwa)
- zielonego, holograficznego A England Dragon
- płytki Bundle Monster 418







Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
25
Back to Top