Mam dzisiaj dla Was nietypowy post bo o... perfumach! :) Zapachowo już u mnie było - Yankee Candle kocham miłością wielką. Tym razem przyszedł na czas na mój totalny hit ostatniego miesiąca i spełnienie jednego z marzeń. ♥
Jakiś czas temu miałam 21 urodziny - dokładniej 13 marca, w piątek (który dla mnie okazał się najszczęśliwszym dniem ♥). Mój D. wymyślił dla mnie cudowny prezent (a nawet dwa, ale o tym trochę później ;), ale trzymał mnie w niepewności do prawie samego końca. :D Najpierw porwał mnie z zajęć, mówiąc że na 11 musimy być gdzieś na Mokotowskiej w Warszawie, bo ten prezent muszę sobie sama wybrać. Nie miałam pojęcia, o co może chodzić! Kojarzę tam jedynie sklep Annabelle Minerals (a kupienie mi na urodziny podkładu który mam i lubię nie jest w jego stylu, bo to zbyt normalne :P) i mojego dawnego fryzjera, ale obie rzeczy nie wydawały się sensowne. ;) Zdradził mi sekret gdzie idziemy dopiero chwilę przed dotarciem na miejsce - miałam stworzyć własne perfumy!
Tu chwila na małe wyjaśnienie - jestem strasznie wybredna jeśli chodzi o zapachy. Nie znalazłam wcześniej żadnego, który spełniłby moje oczekiwania. Do tego dość konkretnie wiem czego chce. Musi być cytrusowo (a dokładniej to z dużą ilością grapefruita), słodko ale nie za bardzo, świeżo, lekko i energetyzująco. Kilka zapachów dostępnych na rynku trochę do tego pasuje, ale żaden nie jest tym jedynym.
Dlatego Pachnidło na Mokotowskiej było dla mnie spełnieniem marzeń. ♥ Po wejściu od razu czujemy się magicznie - sklep utrzymany jest w niesamowitym klimacie, jak laboratorium perfumiarza z dawnych lat. Na drewnianych półkach prężą się słoje pełne zapachów, a na samym środku dumnie stoi spory stół, centrum dowodzenia podczas procesu twórczego.
Niestety nie mam dla Was zdjęć ze środka - mój D. mnie nie uprzedził (co w sumie jest sensowne :D) i nie wzięłam ze sobą aparatu... ;)
Najpierw trochę się bałam - jak mam stworzyć swój zapach? Skąd będę wiedziała co i w jakich proporcjach dodać? A jak jednak nie uda się mnie zadowolić i nie będę zakochana w moim prezencie? Na szczęście pracująca tam pani Monika wie co robić - jest niesamowitym ekspertem! Poprowadziła mnie od samego początku, pokazując mi różne zapachy, żeby stwierdzić co lubię a co nie. Okazało się, że mam dziwny gust. :D Z jednej strony wybierałam wszystkie kwaśno-świeże zapachy, pełne energii. Z drugiej za to cynamon, wanilię, imbir, suszoną śliwkę i inne ciężkie, korzenne zapachy.
Po wstępnym wyborze nut które lubię nadszedł czas na łączenie - podsuwałam sobie pod nos kilka korków naraz, sprawdzając która kombinacja najbardziej mnie przekonuje. Nie wybierałam ich sama, bo chyba bym spanikowała gdybym miała sama decydować na tym etapie co chce połączyć. :D Oczywiście jeśli miałam jakiś pomysł, natychmiast go sprawdzałyśmy. :)
Po wybraniu kilku zapachów było pierwsze mieszanie. W małej zlewce pani Monika sprawnie stworzyła niewielką ilość moich perfum i nałożyła mi odrobinę na skórę. Co ciekawe, nie wolno sprawdzać tego w pomieszczeniu - musiałam grzecznie wyjść za drzwi, żeby nie przytłoczyły mnie zapachy pracowni. ;)
Dalej było sporo zmian - np. odrzuciłyśmy imbir, którego nawet mała ilość jednak mi nie pasowała, chociaż solo go pokochałam. Było kombinowanie z proporcjami, ponieważ nie zamierzałam wyjść dopóki nie będę w 100% zadowolona - pani Monika również by mnie wtedy nie wypuściła, dzielnie znosiła moje ciągłe sugestie. ;) Powoli nie miałam miejsca na rękach na kolejne zapachy!
W końcu nadszedł ten moment - na jeden z ostatnich fragmentów czystej skóry trafiła zapachowa mieszanka, wyszłam na dwór powąchałam i... przepadłam! To był ON, mój idealny, wymarzony zapach którego szukałam wszędzie.
Jest cytrusowy, za co odpowiada grapefruit z mandarynką, lekko kwiatowy dzięki cudownej tuberozie, a do tego delikatnie słodko-korzenny przez aromat prawdziwej wanilii. W samej bazie jest białe piżmo i nuty drzewne oraz coś, czego niestety nie pamiętam. Skład i proporcje moich perfum zostały wpisane do wielkiej księgi, dzięki czemu zawsze mogę wrócić po dokładnie ten sam zapach. :)
Na sam koniec trzeba było nazwać moje nowe perfumy. Uznałyśmy z panią Moniką że skoro my tworzyłyśmy, to mój D. nazywa. :D W ten sposób powstała... Hakuna Matata! :) Bo taki właśnie jest ten zapach - radosny i pełen pozytywnej energii. ♥ Sama nie wymyśliłabym lepszej nazwy. :)
Co do spraw technicznych:. Dostępne są 3 pojemności: 30, 50 i 100 ml. Mój D. chciał kupić mi 100 ml, ale pani Monika zasugerowała że skoro jest to mój pierwszy własny zapach, lepiej wziąć 50, żeby w razie czego się nie rozczarować. Posłuchaliśmy eksperta i trafiła do mnie ta mniejsza buteleczka. :) Zapach utrzymuje się dłużej niż większość moich perfum, ale niestety nie cały dzień - ale u mnie jeszcze żadne tyle się nie trzymały, nawet te bardzo drogie. :( Może mam dziwną skórę? :D
Sklep znajduje się w Warszawie na Mokotowskiej 61 a także w Krakowie. Niestety nie wiem dokładnie gdzie, ale dla czytelników z tej części Polski oto cytat z ich strony: "otworzyliśmy concept store w Krakowie wraz z marką modową JUST PAUL."
Oprócz stworzenia własnych perfum możecie również kupić jeden z kilku gotowych zapachów.
Więcej szczegółów znajdziecie na ich stronie i FB.
Bardzo dziękuje pani Monice - gdyby nie poprowadziła mnie przez cały proces z tak wielką umiejętnością w tworzeniu zapachów pewnie nigdy nie poznałabym moich wymarzonych perfum. Na początku sama zrobiłabym zupełnie inną mieszankę, ale to ona upierała się przy niektórych zapachach lub ich braku (oczywiście pokazując mi moje pomysły). Jest naprawdę niesamowitą, szalenie sympatyczną osobą. Jeśli tak jak ja nie możecie znaleźć swojego zapachu w sklepie lub po prostu lubicie nowe perfumy - natychmiast jedźcie na Mokotowską 61, ponieważ tam spełniają się marzenia. ♥
A Wy jakie perfumy byście stworzyli? :)
Nie był to jedyny prezent i jedyne spełnione tego dnia marzenie - obserwatorzy na Instagramie i na Facebooku już wiedzą, ale podzielę się też tu. ;)
Zapraszam na mojego fanpaga :)