Mazidłowa mania cz. 2 - tanie i dobre

Czy tylko drogie kosmetyki się do czegoś nadają?


Otóż... nie! :)

Witam w kolejnej odsłonie mojej Mazidłowej Mani! :D Miały być dzisiaj paznokcie, mroczny fiolet od Essence, ale jakoś stwierdziłam że mam mazidłowy nastrój. ;)

Jakiś czas temu stwierdziłam, że będę testować różnego rodzaju tanie pomadki do ust - czyli takie w okolicach 5zł za sztukę. Używam tego w takich ilościach, że mój portfel polubi tą zmianę. :D
Po tej decyzji kupiłam w Rossmanie dwa sztyfty ich rodzimej firmy - Isana. I przepadłam, są świetne! :)

Dzisiaj przedstawię Wam trzy z nich które posiadam - miałam jeszcze jedną (tą z maliną i rabarbarem), ale jakoś nie przydał mi do gustu kolor jaki dawała na ustach. Za to moja siostra się z nią polubiła. :)


PS: na paznokciach mam lakier z poprzedniego posta ^^ klik klik dla ciekawskich :)


Nazwa: Isana Lippen Pflege
Dostępność: w każdym Rossmanie
Koszt: ok 4 zł/4,8 g, w promocji czasem za ok 2 zł
Opakowanie: proste i wytrzymałe, zamykane na klik. Na pewno nie otworzy się przypadkiem w torebce lub w kieszeni.
Ogólna ocena: tanie, dobre i ogólnodostępne, czego chcieć więcej?

W Rossmanach można kupić kilka wersji pomadki Isana:
  • Classic - Pomadka pielęgnacyjna do ust
  • Hydro - Pomadka ochronna nawilżająca
  • Intensiv - Pomadka do ust intensywnie nawilżająca
  • Sun - pomadka ochronna przeciwsłoneczna
  • Fruit & Gloss Himbeer & Rhabarber - Balsam do ust malina i rabarbar
  • Fruit & Gloss Granatapfel & Feige - Balsam do ust granat i figa (tej nigdzie nie widziałam, znalazłam na Wizażu, a u Was jest?)
  • Sanft Rose - Pomadka ochronna (to samo co na wyżej ;)

Classic - Pomadka pielęgnacyjna do ust


Ta zawsze leży gdzieś na biurku, dzięki temu w każdej chwili mam ją pod ręką kiedy się uczę, bloguję albo coś oglądam na komputerze. :)
Nakłada się ją bezproblemowo, gładko sunie po ustach. Zostawia delikatny połysk, ale nie taki nachalny i tłusty. Nie bieli ust, co dla mnie jest ważne. Trochę czuć ją na wargach, ale ich nie skleja. Pachnie delikatnie i nieprzeszkadzająco. Smaku nie wyczuwam.
Dość długo utrzymuję się na ustach, ale że ja ciągle coś przy biurku piję to i tak co jakiś czas nakładam kolejną warstwę. Chociaż po kilku łykach i tak dalej się trzyma! :)
Bardzo dobrze nawilża, ale nie jest jakaś bardzo regenerująca. Usta są po niej miękkie i gładkie.



A tu na paznokciach Bamberka z CA. <3 Musiałam dorobić zdjęcie, bo niewyraźne wyszło wcześniej. ;)

Hydro - Pomadka ochronna nawilżająca


Ta z kolei mieszka sobie w kieszeni mojego płaszcza. Lubię jej używać na zewnątrz, kiedy akurat nie mam na sobie żadnej szminki. 
Nakłada się ją tak samo dobrze jak wersję klasyczną, ale mam wrażenie że ta jest taka... lżejsza, mniej treściwa. Ale nie w taki denerwujący, mokry sposób, tylko daje taki lekki efekt. Fajnie nawilża. Chroni też przed działaniem wiatru i zimna, mimo swojej lekkiej konsystencji. Trochę gorzej trzyma się ust niż ta klasyczna.
Ma lekko wyczuwalny zapach, ale taki ładny i jakby lekko słodki. Smak również jest, ale nie chemiczny tylko delikatny, ledwo go czuć.
Przy grubszej warstwie trochę rozjaśnia usta, ale nie bieli. Zostawia też lekki połysk, z rodzaju tych naturalnych który bardzo lubię. :)




Intensiv - Pomadka do ust intensywnie nawilżająca



Oto mój ulubieniec na noc. Zawsze przed snem smaruję grubą warstwę, a rano usta są miękkie i gładkie. Jeśli miałam wieczorem jakieś suche skórki, po obudzeniu nie ma po nich śladu. To już moje drugie opakowanie, naprawdę polecam. :)
Jej konsystencja jest dużo treściwsza i bardziej zbita od dwóch poprzednich, trochę gorzej się ją nakłada. Po jej użyciu jest również inne uczucie na ustach, takie że aż się czuje to odżywanie. ;D Widać to nawet na zdjęciach, jest mniej przejrzysta i lśniąca. 
Przy grubszej warstwie, takiej jak ja nakładam, usta są trochę białawe, ale nie trupie. Jednak nie mogłabym jej stosować w ciągu dnia, bo przy mojej mani nakładania balsamów bałabym się że dam za dużo i będę dziwnie wyglądała. ;) Ale wydaje mi się, że dla bardzo suchych ust będzie świetna do codziennego stosowania!
Zapach jest wyczuwalny, ale tylko jak przystawiam sztyft do nosa. ;P Nie jest intensywny, trudno mi go zdefiniować. Smaku nie wyczuwam.
Trzyma się na ustach całkiem długo, ale ich nie skleja. Za to genialnie nawilża! 




Używałyście kiedyś tych pomadek? Polubiłyście się? :) Jeśli nie, to jak najbardziej je polecam - są tanie i naprawdę porządne!

Mam też do Was pytanie - czy znacie jakąś pomadkę która nadaje się pod te bardziej matowe szminki? Bo te które mam u siebie sprawiają, że wszystko bardziej się błyszczy i jakby gorzej się nakłada, kolor nie jest tak nasycony...

tutaj poprzednia część. :)
 photo podpis.png
5

Daj się rozpieścić

Która z nas nie lubi czerwieni na paznokciach?


Jest taka kobieca!

Bardzo mi się spodobała nazwa tego lakieru - she's pampered znaczy "jest rozpieszczona". Szalenie pasuje! Bo wszystko w nim jest jak trzeba - pędzelek, krycie, błysk i ten piękny, głęboki kolor...

Nazwa: Essie she's pampered
Dostępność: dzięki Karotce (bardzo Ci dziękuję :* :) dowiedziałam się, że jest to lakier z dawnej kolekcji, która nie była dostępna w Polsce, dlatego można go jedynie dostać w internecie, ale nie zawsze.
Koszt: można dostać za ok 15 zł
Pędzelek: ja mam wersję z cudownie wygodnym i szerokim.
Krycie: jedna grubsza warstwa by wystarczyła, ale ja wolę 2 cienkie.
Schnięcie: szybkie i bezproblemowe.
Ogólna ocena: jak już pisałam wyżej - wszystko w tym lakierze jest dopięte na ostatni guzik. :)


Ten lakier dostałam dzięki Life-and-Fashion, wygrałam w jej rozdaniu. :) Byłam mega zadowolona - to chyba pierwszy raz jak mi się udało! :) Trochę czekałam na paczuszkę, bo z niewiadomych przczyn wróciła do nadawczyni, ale wreszcie ją dostałam, już jakiś czas temu. Pan Listonosz przyczepił ją gumkami recepturkami do płotu... ;) No cóż, przynajmniej nie musiałam iść z awizo na pocztę. :D
A tutaj co dostałam - w ślicznym, serduszkowym pudełku leżał bohater dzisiejszego posta (dokładnie owinięty i zabezpieczony), bardzo fajny błyszczyk z Maybelline i cień (niestety nie ma go na zdjęciach - mojej mamie tak się spodobał, że od razu go podebrała ;P).


Wracając do lakieru - jest przepiękny! W buteleczce wygląda jak głęboki róż i nawet wylądował na wzorniku z tymi kolorami. Jednak na paznokciach zmienia się w cudowną, żywą czerwień! W zależności od oświetlenia ukazuję jedną ze swoich twarzy, jednak mój aparat uchwycił tylko jego czerwone oblicze.

Co do właściwości to wiadomo, Essie stawia poprzeczkę wysoko. Lakier nakłada się świetnie, szeroki pędzelek jest bardzo wygodny, dwie cieniutkie warstwy kryją całkowicie. Wszystko wysycha na wysoki połysk. Na zdjęciach mam jednak top, bo jak głupia odcisnęłam sobie na kciuku sweterek chwilę po pomalowaniu... ;) Ale na szczęście udało się wszystko ładnie zakryć. :)
Zapraszam na zdjęcia tego cudeńka.




Hmm chyba tutaj widać trochę różu, prawda? :)



Lubcie czerwień na paznokciach? A może uważacie ją za nudną? Ja muszę przyznać, że czuję się w niej świetnie, dodaje mi ogromnej ilości pewności siebie i kobiecości! :)
Według mnie każda kobieta powinna mieć u siebie chociaż jeden czerwony lakier do paznokci, jest taki elegancki. ;)

 photo podpis.png
6

Pastelowe Love

Każdy kto mnie zna wie, że uwielbiam pastele!


A wy co o nich sądzicie? :)

Bardzo lubię pastelowe kolory za ich delikatność i dziewczęcość. A do tego są niesamowicie urocze! :) 
Takie zdobienie od dawna za mną chodziło, ale podczas sesji totalnie nie miałam czasu na jakiekolwiek paznokciowe zabawy, a chory kciuk nie pomagał. ;P Jednak już jest lepiej, czas jest, więc zapraszam na proste, wesołe i kolorowe zdobienie. :)
Muszę przyznać, że zbyt dużo czasu minęło odkąd miałam ostatnio na paznokciach coś zmalowanego - aż mi się ręka odzwyczaiła! Czas to zmienić, teraz postaram się częściej robić jakieś zdobienia. :)
I wiecie co? Świetnie się czuję z takimi jasnymi i kolorowymi paznokciami! Są mega pozytywne i radosne! :)


Użyte lakiery:
Sally Hansen Xtreme wear 300 White On
Maybelline Colorama 77
Avon nailwear pro+ lemon sugar
Essence colour&go 150 upper green side
Hean City Fashion 174
Essie 249 go ginza










A teraz trochę prywaty - nie chcesz, to nie czytaj. ;)
Bardzo, bardzo czekałam na ferie, harowałam okropnie pod koniec semestru i wszystko zaliczyłam. Jedyne na co czekałam to chwila przerwy, romantyczne chwile z ukochanym na spacerze gdzieś w górach... Jednak mój organizm mnie nielubi i postanowił moje plany pokrzyżować. Zarówno Walentynki jak i całe ferie spędzam w łóżku. Niestety nie w miłym tego słowa znaczeniu - moimi towarzyszami są: gorączka, chusteczki i antybiotyk. :(
No, musiałam trochę pomarudzić bo muszę Wam przyznać że jestem mocno rozżalona, z domu wyjdę pewnie dopiero na nowy semestr. Do tego jestem na tyle osłabiona, że wizyty znajomcyh nie są zbyt dobrym pomysłem, bo podłapię wszystko. :( Ale przynajmniej tutaj mogę sobie popisać! ;)
Koniec tego gadania, już nie marudzę, przynajmniej słoneczko mnie grzało dzisiaj zza szyby! :)
A, i dostałam na Walentynki super prezent - bilety na koncert Rodrigueza! Juhuu! Kojarzycie go? Bohater filmu Sugar Man. Mamy miejsca w 1 rzędzie sali kongresowej, nie mogę się doczekać! <3
Więc zostawiam Was z jedną z jego piosenką, tą chyba lubię najbardziej. Bawcie się dobrze! :)



 photo podpis.png
9

To już wiosna czy jeszcze zima?

Trochę zimy, trochę wiosny...


...czyli pastel w iście zimowym klimacie!

Nazwa: Essence Love letters 02 i got a crush on blue!
Dostępność: aktualnie w drogeriach Natura, ale za jakiś czas pewnie też w Hebe, Super Pharm i Douglas.
Koszt: 7,99 zł/7 ml
Pędzelek: trochę się zdziwiłam jak go zobaczyłam, spodziewałam się cieniutkiego (bo taka butelka inna niż zwykle... ;) ) a tu miła niespodzianka - jest całkiem szeroki!
Krycie: 2 warstwy by starczyły, ale tak się go nakładało że dla wyrównania na kilku paznokciach są 3...
Schnięcie: całkiem szybkie.
Ogólna ocena: kolor śliczny, ale niestety nakładanie już nie takie fajne...


Mam u siebie prawie całą serię tych nowych lakierów od Essence (bo ten o numerku 3 zupełnie mi się nie podoba), a to wszystko dzięki mojemu kochanemu D.! Mówiłam mu o nich, ale bez mówienia nazwy serii i kolorów, nie chciałam żeby mi je kupował, bo cały czas coś od niego dostaje i już mi głupio było. ;) Ale jak leżałam chora w łóżku to zadzwonił mówiąc że i tak wyjdzie z Natury z 4 lakierami i to ode mnie zależy czy będą takie jakie chce, bo on nie wie które mam. Więc w końcu uległam... :D Jest wspaniały! <3

Po jakimś czasie poczułam się na tyle lepiej, że aż musiałam pomalować paznokcie. Tym bardziej, że jutro jadę na poprawę egzaminu (trzymajcie kciuki!), więc musiałam mieć coś na paznokciach, prawda? ;)
Niestety trochę się tym ślicznym błękitem rozczarowałam - nakłada się go naprawdę kiepsko! Za cienka warstwa strasznie smuży i nie rozkłada się równomiernie na płytce a troszkę grubsza zalewa skórki. Ale jakoś udało mi się to opanować i myślę, że to nie będzie jedyny raz jak go użyję. Kolor jest niesamowity, nadrabia za tą dziwną konsystencję! Piękny, lekko zgaszony, przykurzony błękit. Uwielbiam pastele, im delikatniejsze tym bardziej je lubię. :)

Dodatkowo sama nie wiem, na jaką porę roku taki kolor jest najlepszy. Bo pastele to przecież w sam raz na wiosnę - ale to jest taki trochę błękit królowej śniegu! A Wy jak myślicie? :)







A te są u mnie! :) Któryś chcecie zobaczyć? Dajcie znać w komentarzach. :)
Zapraszam Was też serdecznie na rozdanie mojej koleżanki, Inanny. Powodzenia! :)

Link do rozdania: KLIK.




 photo podpis.png
9

Topless & barefoot

A lubicie paznokcie nude?


Bo jak się okazuje - ja bardzo!

Nazwa: Essie Topless & barefoot
Dostępność: drogerie Hebe, Super Pharm, interne
Koszt: 32-35 zł/13,5 ml
Pędzelek: moja wersja ma szeroki i bardzo wygodny
Krycie: 2 cienkie warstwy wystarczą
Schnięcie: dość szybkie
Zmywanie: szybkie i bezproblemowe
Ogólna ocena: jestem zachwycona! Uwielbiam lakiery Essie, a do tego ten kolor... <3


Po tym jak przez ok 3 tygodnie nie mogłam malować paznokci, przywykłam do widoku dłoni w wersji nude. Dlatego stwierdziłam - a czemu by nie spróbować lakierów w tym stylu? Mam ich sporo, ale jakoś nigdy nie miałam któregoś solo. ;) Tak się złożyło, że wygrałam aukcję na allegro z całą masą lakierów - w tym właśnie prezentowany dzisiaj nudziak. I co się okazało? Jestem zachwycona! Nie mogę oderwać oczu od swoich paznokci, ten kolor jest dla mnie świetny, bardzo dobrze pasuje do koloru mojej skóry. :)

Jak widzicie paznokcie mam teraz króciutkie. Ale kciuk już prawie wydobrzał, więc koniec z obcinaniem, teraz daje im urosnąć. ;) Ale przyznam, że krótkie pazurki też mają swój urok. :)

Zdjęć będzie dużo, świetnie mi się je robiło takiemu pięknemu lakierowi. ^^

1 warstwa diamentowej bazy Hean
2 warstwy Essie Topless & barefoot
1 warstwa topu Color Club






Uwielbiam ich szerokie pędzelki. :)





A Wam jak się podoba? Lubicie mieć taki delikatny i naturalny kolor na paznokciach? :)

 photo podpis.png
11
Back to Top