Fioletowa, jesienna plaża

     Czujecie już jesień? Bo ja parę dni temu zdecydowania poczułam jej przybycie. Stąd moje pierwsze ciemne mani od dłuższego czas. ;) Przedstawiam Wam piasek o zdecydowanie jesiennym charakterze!


     Jest to lakier z mojej ulubionej serii piasków, z firmy P2 o kolorze 030 Seductive. Jest naprawdę piękny! Głęboki i uwodzicielki (jak sama nazwa wskazuje ;) ) fiolet z całą masą złotych, pięknie mieniących się w powakacyjnym słońcu drobinek które przyciągają wzrok.



     Nakłada się go świetnie. Gruby, prosty pędzelek bezproblemowo rozprowadza lakier, a piaskowe drobinki są równomiernie rozłożone już przy pierwszej warstwie, przy której można zostać. Ja nałożyłam jeszcze jedną, ponieważ wtedy lakier nabiera pięknej głębi. :)


     Niestety zmywanie tego cudnego piasku jest okropne - ale tak jest ze wszystkimi lakierami tego typu. Polecam więc nakładanie go na bazę peel off, dzięki czemu nie trzeba się męczyć z pozbywaniem się go z paznokci. ;) A jakie Wy macie sposoby na piaski? Jak je zmywacie, może któryś zmywacz radzi sobie z nimi lepiej? :)


     Wszystkie lakiery z tej serii schną bardzo szybko, więc są świetne, jeśli musimy na szybko pomalować paznokcie, np rano przed wyjściem. Co mi osobiście zdarza się dość często... ;) Jeśli chodzi o trwałość, to mam wrażenie że moja baza peel off ją skraca, ponieważ już następnego dnia końcówki były mocno starte. Następnym razem zobaczę jak będzie bez niej. :) Ale i tak musiałam go zmyć dzień po pomalowaniu, bo tak wyszło, że poszłam pomagać znajomym w remoncie mieszania. Nawet mimo rękawiczek zdzieranie tapet nie pomogło moim paznokciom... ;P


     Podoba mi się buteleczka, jest bardzo prosta, a nakrętka ma odpowiedni rozmiar. To, że jest w kolorze lakieru, dodatkowo ułatwia znalezienie go wśród innych. ;p Małą wadą tego lakieru (a także całej tej serii) jest jego dostępność. Nie kupimy go stacjonarnie w Polsce, można go dostać jedynie w sklepach internetowych. Ja moje piaski kupiłam na allegro za 15zł/11ml. Ale na TEJ stronie są za 13.50. :)

     A tak wg to chciałam Wam się pochwalić, że od kilku dni już nie mam czerwonych włosów. Po 2 latach mi się znudziły i przyszedł czas na brąz. :P Strasznie mi się podoba, jest tak bardziej... naturalnie. ;) Rude prześwity dalej są, a raczej widać je w świetle, ale po następnym farbowaniu powinny zniknąć. Choć niezbyt mi przeszkadzają. ;) Oto jak teraz wyglądam:



 photo podpis.png
6

Konkurs u Mani

     Hej hej! :) korzystam z końcówki wakacji, stąd tak mało postów, ale niedługo pewnie znowu ruszę. ;D Na razie zapraszam na konkurs u Mani, może którejś z nas się poszczęści? :)
Szczegóły TUTAJ.



 photo podpis.png
0

Pokruszone landrynki

Chyba najsłodszy lakier z mojej kolekcji...


     ...czyli Golden Rose Holiday numer 63. Moje pierwsze skojarzenie kiedy na niego patrzę to pokruszone landrynki! Jest jak masa sproszkowanych, jasno-różowych cukierków z odrobiną niebieskich. Kiedyś nie byłam fanką różowych lakierów, ale ten niesamowicie mnie zachwycił! A ostatnio stał się jednym z moich ulubieńców. ;)


     Lakier zamknięty jest w kwadratowej butelce z nakrętką w tym samym kształcie. Nie lubię tego w lakierach, ponieważ ciężko się trzyma malując, ale temu mogę to wybaczyć. ;) Pędzelek ma dobry, szeroki i gęsty, dzięki czemu maluje się szybko i sprawnie. Skórki raczej ciężko zalać. :)


     Do pełnego krycia starczą dwie warstwy, drobinki są wtedy równo rozłożone i nie ma prześwitów. Pierwsza trochę smuży, ale druga, grubsza, ładnie wszystko wyrównuje. Schnie szybko, za co bardzo go cenię. :) Wysycha na mat pełen lśniących w słońcu drobinek.


     Za pierwszym razem nałożyłam go na zwykłą bazę, co sprawiło, że zmywanie było istną katorgą. :P Na szczęście na spotkaniu lakierowym w Warszawie kupiłam od Diunay bazę peel off (już od dłuższego czasu zbieram się do jej recenzji, ale jakoś mi nie po drodze... ;P) i teraz tylko na nią stosuje piaski. Pozwala ona na wygodne i bezproblemowe zdrapanie/zdarcie/zdjęcie lakieru z paznokcia. :) Jeśli lubicie piaski i glittery, to warto się w nią zaopatrzyć! Moja jest od Essence. :)


     Uwielbiam piaski Golden Rose, polecam je każdemu! :) Można je kupić w wielu miejscach, a także (oczywiście) w internecie. Koszt jednej buteleczki to 12,90/11,3ml. Weszłam przed chwilą na ich stronę i zobaczyłam, że mają na te lakiery promocję! Teraz 10,90 za jeden, TUTAJ. :) Ale nie wiem, czy tylko w internecie czy w sklepach stacjonarnych też... Może Wy macie taką informację? Podzielicie się? ;)


     Są nowe kolory piasków od P2! Możecie je znaleźć TUTAJ, ja już wkrótce zamawiam! :D Na razie wszystkie mnie strasznie zauroczyły, wiec w koszyku jest cała piątka, ale poczekam do większej ilości swatchy. ;)


Od lewej: 070 pretty, 090 opulent, 080 lovely, 100 precious, 110 classy. 
     Najbardziej mi się podoba ta ciemna, głęboka zieleń! :) Ale chyba jednak kupie wszystkie, bo z żadnego nie chce rezygnować... Chyba, że ten różowy będzie bardzo podobny do adorable z poprzedniej serii. ;D Szkoda, że nie są dostępne stacjonarnie w Polsce, mogłabym wtedy kupować jeden raz na jakiś czas, a tak przez internet to głupio ciągle dopłacać za przesyłkę. :P
     A Wam który się podoba najbardziej? :)

 photo podpis.png
7

Błękitno-złota chmurka

Lekki i delikatny jak chmurka... Reklama ptasiego mleczka? Nie, to jeden z lakierów Lovely! ;)


     Lakier który Wam zaprezentuje pochodzi z nowej serii Lovely Gloss Like Gel. Jest to numer 404 który w buteleczce niezbyt mnie zachwycił. Jednak po pomalowaniu nim paznokci - przepadłam! ;)
     Jest to cudny, delikatny błękit pełen złotych drobinek widocznych pod światło. Jest taki lekki i delikatny jak chmurka. :D Sama nie wiem czemu mi się tak kojarzy... ;P Ale jest naprawdę uroczy.


     Kryje średnio, na zdjęciach są 2 warstwy, ale 3 by nie zaszkodziła, bo gdzieniegdzie widać na żywo prześwity. Pędzelek jest wygodny, dobrej długości i szerokości. Bardzo lubię lakiery z tej serii za ich konsystencje, paznokcie prawie że same się malują. ;P


     Lakier ma w sobie sporo złotego shimmeru, co na początku utrudnia zmywanie. Ale po krótkiej chwili już ładnie schodzi, nie brudząc skórek i dłoni. :) Schnie szybko, co jest sporym plusem. Bardzo lubię nowe buteleczki lakierów Lovely, jest prosta a zarazem bardzo wygodna. :)


     Malowałam nim paznokcie już jakiś czas temu, a dopiero dzisiaj mam czas na napisanie posta, więc nie pamiętam jak długo miałam go na paznokciach... Ale chyba ok 2-3 dni więc nieźle! Na zdjęciach poniżej widać, jak ten lakier pięknie mieni się na złoto w słońcu. Cudeńko! :)



     Bardzo go polecam, nie tylko fankom błękitów, ma naprawdę przepiękny kolor! Cała seria jest udana i do tego niedroga. Koszt to 5,99 zł za buteleczkę 8 ml, dostępne w każdym Rossmanie. :)

     Przepraszam za tak małą aktywność w blogosferze, ale mam jeszcze ostatni miesiąc wakacji i rzadko bywam przed komputerem. ;) Od października zaczynam studia... Szczerze powiedziawszy strasznie sie denerwuje!

 photo podpis.png
1

Bielenda, Orzech & Bursztyn, Brązujące masło do ciała

     Jakiś czas temu za namową przemiłej pani w Hebe kupiłam pierwszy raz produkt firmy Bielenda - brązujące masło do ciała z orzechem i bursztynem. Rzadko używam jakichkolwiek samoopalaczy, ale że mam dość bladą karnację to uznałam że może ją czymś podrasuje. ;) Tym bardziej, że producent obiecywał dość delikatny efekt.


     Krem zamknięty jest w solidnym, brązowo-złotym słoiczku - co dla mnie jest wielkim plusem, te z buteleczek i tubek omijam szerokim łukiem. Jest go 200ml, czyli taka normalna ilość, nie ma szału. ;) Po bezproblemowym odkręceniu wieczka czeka nas bardzo przyjemny zapach i mus w kolorze kremowym z zatopionymi w nim maleńkimi, złotymi drobinkami.. Chociaż nad tym musem to trzeba się zastanowić - jak dla mnie ma on konsystencje zwykłego kremu. Bardzo przyjemną i bardzo kremową. ;) Musem bym tego nie nazwała.




     Rozprowadza się go super, nie miałam z tym żadnych problemów, uwielbiam taką konsystencję. Jeśli chodzi o wydajność to nie ma ani szału, anie tragedii - kupiłam go jakieś 3 tygodnie temu i zostało mi jeszcze na kilka dni codziennego stosowania. Najczęściej właśnie w takim tempie zużywam kremy do ciała.
     Przejdźmy do obiecanej przez producenta lekkiej opalenizny. Tutaj trzeba mu pogratulować - udało się! Moja skóra nabrała lekko złotego odcienia (chociaż jak zwykle nóg mi prawe nie chwyciło... nawet po opalaniu są blade) co bardzo mi się podoba. :) Zatopione w kremie drobinki są bardzo małe i nie rzucaja się w oczy, ale ładnie wszystko rozświetlają. Zrobiło mi się trochę plam - głównie pod biustem, za szybko nałożyłam stanik, ale po paru dniach zniknęły. Podobnie było w okolicach kolan. Niestety moje łokcie czekał gorszy los - są brązowo-czerwone, jakbym miała tam dziwne siniaki! Teraz już wiem, że trzeba je omijać stosując tego rodzaju kremy... ;) Powinno się też odczekać trochę z nakładaniem ubrania, żeby wszystko sie wchłonęło. Nie polecam go też używać rano, jeśli dzień jest gorący. Cała się potem lepiłam...



     Oprócz nadawania ciału lekkiej opalenizny, ten krem cudownie ją nawilża i wygładza. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tak miękką i delikatną skórę, pod tym względem jest naprawdę super!
     Za 200ml tego kremu zapłacimy ok 14 zł - ja swój kupiłam w Hebe, ale w Rossmanie też powinny być, może też w Super Pharmie. :) Nie kupię go ponownie - przeszkadza mi to, że trzeba odczekać z nałożeniem ubrania (jestem osobą mało cierpliwą) a także plamy na łokciach. Smaruje się dosyć szybko i potrzebuje kremu którym nie musiałabym omijać niektórych części ciała. Jeśli Wam to nie przeszkadza, to jak najbardziej polecam Wam właśnie krem Bielanda z orzechem i bursztynem. :)
    Jestem pewna, że kolejny krem jaki kupię będzie tej samej firmy - pokochałam to, jak gładka jest po nim moja skóra!


 photo podpis.png
1
Back to Top