Wyniki pachnącego konkursu

Kochani! Zapraszam na wyniku pachnącego konkursu! ♥ ♥ ♥

Nie przedłużam i..... 
gratulację dla Katarzyny K. z bloga kolorowemaliny.blogspot.com! :) Kochana, niedługo napiszę do Ciebie maila. ♥


Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0

Meet Beauty


Wreszcie mam wolną chwilę, więc usiadłam do napisania relacji z niezwykłego wydarzenia w którym ostatnio brałam udział - konferencji Meet Beauty. Chyba jest to jeden z ostatnich postów wśród uczestniczek, ale niestety łączenie uczelni, pracy, stopniowej przeprowadzki, urządzania mieszkania i bloga nie jest takie proste. No, chyba że bym odstawiła sen... ;)
Koniec tego wstępu - zapraszam Was na moje wrażenia. ♥

Normalnie na konferencję jechałabym ok godziny - udało mi się jednak przenocować bliżej, a dokładniej 500 m od miejsca spotkania... :D (Czyli tam, gdzie aktualnie się przeprowadzam ♥) Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ wczesne wstawanie przed dniem pełnym wrażeń nie jest miłe. ;) A wiedziałam, że wrażeń będzie sporo! Muszę się do czegoś przyznać - szłam na miejsce na miękkich nogach, lekko zestresowana. ;) Nic na to nie poradzę, jestem bardzo podatna na stres/tremę/dużo ludzi w jednym miejscu. :D I tak, jestem całkiem nieśmiała! Mimo stresu byłam niesamowicie podekscytowana, uwielbiam spotykać się z innymi blogerami, daje mi to kopa do działania. A do tego jak przyjemnie jest poplotkować z kimś, kto zna blogerskie problemy!


Razem z Magdą załapałyśmy się na zdjęcie. :D

Mniej więcej wiedziałam, co mnie czeka. Byłam bardzo ciekawa wykładów, więc zapisałam się tylko na jedne warsztaty. Chciałam wybrać tematykę w której przyda mi się nieco podszkolić, dlatego padło na makijaż z firmą Pierre Rene. Spodziewałam się krótkiej lekcji na temat makeup-u, może nieco analizy kolorystycznej, wybór kolorów i wykończeń pasujących do nas. Może trochę o blendowaniu cieni albo robieniu idealnej kreski - taka wiedza typowo praktyczna. ;) Jednak trochę się zawiodłam... Całość warsztatów polegała na zapoznaniu się z firmą Pierre Rene. Przemiłe Panie pokazywały nam coraz to inne produkty, pytały czy je znamy, mogłyśmy pooglądać. Ok, było miło i ciekawie, ale nazwa "warsztaty makijażowe" sugerowała coś zupełnie innego... ;) Ale przynajmniej wiem, że przy okazji zakupów na pewno do mojego koszyka trafią nowe kolory konturówek automatycznych i eyeliner w pisaku, który ma wyjątkowy kształt. :)



Jeśli chodzi o wykłady, to mimo ciekawych, chwytliwych tematów nie byłam porwana przez prowadzących. Może po prostu jestem już zaprawiona w bojach przez ilości wykładów na jakie chodzę w tygodniu. ;) Jednak jeden wykład (i wykładowca) zachwycił mnie ogromnie - Paweł Opydo mówiący o mediach społecznościowych (dokładny temat: "Media społecznościowe - dlaczego są tak istotne"). Podczas jego wystąpienia sala była pełna i wszyscy pilnie słuchali, a Paweł w bardzo zabawny sposób opowiadał o zmieniających się trendach i tym, co to znaczy dla nas, blogerów.


Cudowną częścią konferencji było zobaczenie tych wszystkich zbyt dawno nie widzianych twarzy. ♥ Uściskałam z radością masę osób, pogadałam, plotkowałam, śmiałam się i jadłam babeczki. I oczywiście piłam masę pysznej kawy. ;) Ta część integracyjna odbywała się głównie w kolejkach do stoiska firmy Golden Rose i Pilomax. Świetna sprawa - mogłyśmy same wybrać, który produkt Golden Rose chcemy przetestować. :) Wybrałam ich nowość, czyli Prodigy Gel. Świetną sprawą było to, że mogłam pooglądać ich kosmetyki pod czujnym okiem wizażystki, która odpowiedziała na każde moje pytanie i doradziła w doborze kolorów. Duży plus! :)


Bardzo podobało mi się to, co wymyśliła firma Pilomax. Można było przeprowadzić badanie skóry głowy, dzięki czemu każda z nas dostała idealnie dobrane produkty. :) Dowiedziałam się masy ciekawych rzeczy! Okazało się, że nie mam włosów przetłuszczających się jak zawsze sądziłam, a do tego moja skóra na głowie jest naczynkowa. Widok czerwonych niteczek między włosami na monitorze nieco mnie przeraził... :D



Jeśli chodzi o organizację konferencji to mam tylko jedno małe ale - na facebooku wydarzenia zadano pytanie o to, czy wśród uczestników są weganie/wegetarianie/bezglutenowcy. Byłam tym bardzo pozytywnie zaskoczona, bo nieco martwiłam się co ja tam będę jadła. ;) Niestety, jako wegetarianka ciężko mi było się najeść. Po krótkiej rozmowie kelner zaprowadził mnie do stolika, gdzie znalazłam jedną kanapkę z jajkiem, dowiedziałam się też że więcej nie będzie, bo tak to z rzeczy bez mięsa są tylko kanapki z rybą... A jak wiadomo, wegetarianie ryb nie jedzą, bo to również zwierze. :D Ok, fajnie, że cokolwiek było - głód zabijałam pysznymi babeczkami z kajmakiem, ale w takim razie po co organizatorzy zadawali takie pytanie na facebooku? Dodam jeszcze, że moja rozmowa z kelnerem miała miejsce chwilę po wniesieniu kanapek na salę, więc nie mogły się jeszcze skończyć wszystkie bezmięsne... :D



Z uczestnictwa jestem bardzo zadowolona. Oprócz małej wpadki z jedzeniem organizacja była dopięta na ostatni guzik i naprawdę nie można się było do niczego przyczepić. Genialną sprawą były ankiety na koniec - każdy mógł napisać czego mu brakowało, dzięki czemu następna edycja Meet Beauty będzie perfekcyjna!

Spotkanie blogerek bez wspólnych zdjęć? Nigdy! ;)




Wyszłam na tym zdjęciu jak krasnal! :D Z Pauliną, Kasią, Magdą i Pauliną. ♥ Tak mi się spodobały kosmetyczne bluzki dziewczyn, że razem z Magdą pojechałyśmy po konferencji po takie same! :D

Oczywiście nie mogło obyć się bez paznokciowego selfie! Zgadniecie, które paznokcie są czyje? :D



W poście wykorzystałam głównie zdjęcia udostępnione przez organizatorów Meet Beauty. Nie brałam swojego aparatu, uznałam, że nie jadę tam po zdjęcia, a po wiedzę, kontakty i miło spędzony czas wśród ludzi o podobnych pasjach. :)

A teraz kilka zdjęć tego, co wróciło ze mną do domu. Tyle testowania!
(Uwaga - zdjęcia zostały opanowane przez Minionki!)


Tyle dobroci przyniosłam z warsztatów z Pierre Rene - Kajal wygrałam. :D Tusz już sprawdzałam, ma gigantyczną szczoteczkę! O.O


Zestaw hybryd od NeoNail jest świetny. :) Kolor jest śliczny, nie mogę się doczekać aż Wam go pokaże. ♥ I ta przypinka... genialna! :D


Taki zestaw od Pilomax został dla mnie wybrany po badaniu skóry mojej głowy - zobaczymy, jak sobie poradzi! :)


Cały zestaw od Golden Rose już trafił na moje paznokcie, jestem pod wrażeniem. ♥ Post już się szykuje!


Uwielbiam hybrydy Semilac od Diamond Cosmetics, więc z nowego koloru i zapasu bazy z topem bardzo sie ucieszyłam. Tym bardziej, że Berry Nude był od dawna na mojej wishliście! :)


Syoss, Fa i Schwarzkopf się postarali. ♥ Suchego szamponu i maski już używałam, bardzo polecam! Szampon pasuje mi nawet bardziej niż Batiste. :) A color refrehener będzie dla mnie idealny.


Od Drogerii Natura dostaliśmy produkty firmy Kobo, którą bardzo lubię. :) Tusz już poszedł w ruch, ma fajną, silikonową szczoteczkę.

To by było na tyle, post wyszedł całkiem długi! Mam nadzieję, że miło Wam się czytało. Trzymajcie kciuki, żebym miała częściej czas dla Was pisać, bo o to ostatnio ciężko. ;) Możliwe, że znajdę pod choinką w tym roku laptopa, wtedy na pewno będzie tutaj głośniej. ♥

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0

Konkursowa przypominajka

Kochani, przypominam o konkursie. :D Można wygrać same cudowne zapachy, a zasady są bardzo proste. Plus zgłoszeń nie jest na razie dużo, więc szanse macie spore! :D
KLIK do konkursu :)

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0

Pachnący konkurs


Kochani! Dawno nie było u mnie żadnego konkursu - czas to zmienić! :) W Stanach kupiłam dla Was sporo rzeczy, a to pierwsza nagroda z wielu. ;)
Żadnej konkretnej okazji nie ma, tak po prostu chciałam Wam coś podarować, bo to Wy sprawiacie, że chce blogować. ♥ Zapraszam!

Zasady konkursu są bardzo proste. Najważniejsze jest pytanie konkursowe - wystarczy wybrać jeden z zapachów który możecie u mnie wygrać i opisać w jakiej sytuacji chcielibyście go zapalić. Na randce, w pracy, a może na odległej planecie podczas jej kolonizacji? Puśćcie wodze fantazji! Najciekawszą odpowiedź nagrodzę pięknie pachnącym zestawem. :) Nie wykluczam drugiego miejsca, jeśli nie będę się mogła zdecydować, ale zobaczymy jak bardzo się postaracie. ;)

Co możecie wygrać? 
Same pięknie pachnące wspaniałości!
- świeca Yankee Candle French Vanilla - mała
- wosk Yankee Candle Garden Sweet Pea
- wosk Yankee Candle Black Coconut

Co należy zrobić? Czyli zasady:
1. Zostać publicznym obserwatorem bloga happy-dots.blogspot.com
2. Wstawić baner konkursowy (pierwsze zdjęcie z tego posta) na swojego bloga (pasek boczny lub osobny post).
3. Podać maila - w ten sposób skontaktuje się ze zwycięzcą.
4. Odpowiedzieć na pytanie konkursowe - W jakiej sytuacji najchętniej zapaliłabyś/zapaliłbyś wybrany przez siebie zapach do wygrania w konkursie?
5. Opcjonalnie można polubić fanpage Happy Dots na Facebooku - nie zwiększa to szansy wygranej, ale takiej osobie dorzucę jakiś drobiazg. :)


Drugi zestaw (inna świeca i woski) możecie wygrać na Facebooku. Można zgłaszać się do obu, ale z różnymi pomysłami odnośnie pytania konkursowego. :D
Jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi! :)




Regulamin:
1. Organizatorką konkursu i sponsorem nagród jestem ja, Kropka.
2. Aby wziąć udział w konkursie należy posiadać bloga (te stworzone do konkursów i rozdań nie mogą brać udziału), dołączyć do obserwatorów bloga happy-dots.blogspot.com, wstawić banner konkursowy na swojego bloga, odpowiedzieć na pytanie konkursowe i podać maila.
3. Konkurs trwa od 9 listopada do północy 30 listopada
4. Wyniki zostaną ogłoszone do 10 dni od zakończenia.
5. Aby dołączyć do konkursu należy wypełnić formularz.
6. Jeśli nie będzie co najmniej 20 zgłoszeń, konkurs zostanie przedłużony lub anulowany.
7. Jeśli w dniu ogłoszenia wyników na blogu zwycięzcy nie będzie baneru lub taka osoba wycofa się z obserwatorów, wybiorę kolejne zgłoszenie.
8. Aby przystąpić do konkursu trzeba być osobą pełnoletnią lub posiadać zgodę rodziców lub opiekunów.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach (Dz. U. z 2004 roku Nr 4 poz. 272 z późniejszymi zmianami).
10. Nagrody wysyłam jedynie na terenie Polski.
11. Przystępując do konkursu akceptujesz powyższy regulamin.

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0

ILNP, MAC, EOS, Urban Decay i wiele innych, czyli co przywiozłam z wakacji w USA ♥


Kilka dni temu przeglądałam listę postów i nagle patrzę, a mój post o nowościach z USA jest jako wersja robocza. Bardzo mnie zaskoczyło, kliknęłam i... nic dziwnego, skoro zapomniałam o zrobieniu do niego zdjęć! ;) Jeszcze tego samego dnia dorwałam aparat i oto jest - trochę spóźniony (ale tylko miesiąc) - wakacyjny haul!
Jako że jestem studentką i moje wakacje kończą się wraz na końcem września, przed Wami aż trzy miesiące zakupów i prezentów. :)

Większość rzeczy przywiozłam z podróży po Stanach, ale część kupiłam jeszcze w Polsce. :)


Essie chillato, bell-bottom blues, leggy legend
Chillato to piękny, pastelowy kolor! I do tego świetnie kryjący - kupiony w CVS, kiedy wpadłam tylko po coś przeciwbólowego. ;)  Bell-bottom blues leggy legend to prezenty od D. kupione w Targecie - oni mają Essie wszędzie! Oba kolory są cudowne, bell-bottom blues genialnie kryje.

OPI Alpine Snow, Big Apple Red
Big Apple Red jest cudowny. Genialnie kryje, błyskawicznie schnie i ma piękny kolor mojej ulubionej, intensywnej czerwieni. <3 Alpine Snow używałam w tym zdobieniu, potrzebuje dwóch warstw, polubiliśmy się. :)

Bourjois La Laque White Spirit
Kupiłam w trakcie promocji w SP za 20 zł, zachęcona dobrymi opiniami na blogach. Na razie sprawdzałam tylko na wzorniku, ale rzeczywiści kryje świetnie! Na pewno będzie post o białych lakierach gdzie dowiecie się więcej, na razie zbieram różne żeby je porównać. ;)

Toppery KleanColor
Do walizki wrzuciłam tylko jeden - pozostałe dwa które kupiłam zostały u D. ;) Wyglądają świetnie! Ale faktycznie niezbyt ładnie pachną... ;) Na zdjęciu Chunky Holo black.
Zdradzę Wam małą tajemnicę - lakierów tej firmy kupiłam trochę więcej i za jakiś czas będziecie mieli szanse je zdobyć. ;) Ale ciii! :P

Orly Bonder
Jak D. usłyszał że to jedna z lepszych baz to od razu wrzucił ją do koszyka, głuchy na moje protesty że mam już nową bazę. ;) Tak stałam się jego posiadaczką, z pewnością będzie o nim post. :) Niestety nie załapał się na zdjęciach, zawieruszył się akurat gdzieś... ;)

Seche Vite
Akurat na wyjeździe skończył się mój ukochany top. Mimo że był dość drogi, musiałam go kupić, już nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez niego. ;)


Semilac 033 Pink Doll, 034 Mardi Gras, 122 Kiss the Prince!, 127 Violet Cream, 130 Sleeping Beauty, 135 Frappe
Pokochałam hybrydy, ale o tym wspominałam już nie raz. ;) Dostałam i kupiłam kilka kolorów które mi się marzyły, są cudowne! Frappe już pokazywałam tutaj, niedługo przyjdzie czas na Sleeping Beauty. :)


ILNP Overnihgt Bag, Electric Carnival, Fame, Abdunance, Nostalgia, Cameo, Cyganus Loop, Sirene
Tutaj zaszalałam, ale to za namową D. - od niego zresztą jest połowa z nich. ;) Najpierw miałam zamówić 2-3, ale mnie przekonał że to zdecydowanie za mało. ;P I totalnie się w nich zakochałam! Multichromy są obłędne, mogę wiecznie gapić się na pomalowane nimi paznokcie. Fame też zachwyca, lśniąc jak szalony. A Overnight bag ma tak mocny efekt holo że nie można od niego oderwać oczu. :D
To na pewno nie jedyne lakiery ILNP jakie kupię, już ma listę na kolejne zakupy. :D I jest dłuugaaaa...


Korektor Annabelle Minerals
To że bardzo polubiłam minerały już wiecie - pisałam o tym jakiś czas temu przy recenzji pokładu Annabele Minerals. Korektor pokochałam równie mocno, genialnie kryje niedoskonałości, a do tego potraktowane nim wypryski dużo szybciej znikają. Cudeńko. ♥

gąbeczka Real Techniques
Zakup gąbeczki planowałam od dawna, ale nie byłam pewna jakiej firmy. W Stanach zdecydowałam się na tą od Real Techniques, akurat była pod ręką w jednym ze sklepów. :D Na co dzień używam podkładów mineralnych i właśnie wtedy po nią sięgam - daje ładniejsze, gładsze i mniej pudrowe wykończenie. Całość zabiera trochę więcej czasu, ale warto. :)

pędzel do różu Real Techniques
O tym pędzlu krążą legendy - tyle dobrych opinii! Był w dobrej cenie, do tego drugi można było kupić za pół ceny, a i tak chciałam sprezentować siostrze pędzle. Na razie używałam go tylko kilka razy i jestem pod wrażeniem, najlepszy jaki miałam. ♥

perfumy Nicole
O nich już nawet pojawił się post na blogu - o tutaj. Mają piękny zapach, nieźle trzymają się skóry i są bardzo tanie. Warto sprawdzić. :)


MAC Impassioned, Brave, Ruby Woo
Spacerując po Times Square natknęliśmy się na salon MACa - D. aż mnie do niego zagonił, że muszę kupić sobie swoją pierwszą szminkę tej firmy. ;) Tym bardziej, że są tam jednak o 1/3 tańsze niż u nas. Najpierw zdecydowałam się na intensywny róż, ale D. z bratem zgodnie stwierdzili że jeszcze jedna jest mi niezbędna. Dobrałam pięknego nudziaka (Brave), którego ostatnio używam bez przerwy, jest cudny.
Ostatniego dnia kupowałam prezent urodzinowy dla koleżanki w postaci właśnie szminki (na szczęście trafiłam z kolorem!), i znów za namową D. taka sama trafiła do mnie. ;) Wszystkie są cudowne!


Urban Decay Naked
Kilka dni przed wyjazdem kupowałam pędzle dla siostry i mamy w Ulcie, sklepie w stylu Sephory. Mijaliśmy właśnie paletki Naked i D. od razu mnie do nich pociągnął, bo kiedyś mówiłam mu że są mega. Bo dłuuugich dyskusjach, powrocie do samochodu, namysłach i kolejnych rozmowach uległam i... wróciliśmy po Naked 1! Jestem w niej zakochana. ♥ Wszystkie cienie są cudowne, idealny wybór na dzień. :) Coś czuje, że post o niej będzie całkiem szybko, bo idzie w ruch codziennie od miesiąca. ;)


Burt's Bees krem do skórek
Słyszałam o nim już nie raz, więc jak zobaczyłam go w Walmarcie to od razu wpadł do koszyka. Ma miejsce w mojej kosmetyczce i bardzo lubię go używać poza domem. Kiedyś do tego celu miałam olejek w pisaku, ale taki sposób jest zdecydowanie mniej zatłuszczający moją rzeczywistość. ;)
Czekajcie na jego recenzję - dla Was też kupiłam. ;)

spinki
Odkryłam w Stanach cudowny sklep Five Below - wszystko za 5$ lub taniej. Kupiłam tam śliczne spinki kokardki, bo takich nigdy za wiele! Jakiś czas później dorwałam wielką kokardę na przecenie w innym sklepie, za 2$. Jest śliczna. ♥


EOSy
Odkąd D. dowiedział się o swoim wyjeździe trąbie mu o EOSach, bo nie mogłam się doczekać aż je wypróbuję. Przy pierwszej okazji kupiłam 2, zadowolona że jeszcze 2 i będę miała spory zapas, a do tego zaspokoję swoją ciekawość dotyczącą zapachów. D. jednak nie byłby sobą jakby nie kupił przy okazji jakiegoś dla mnie i dla swojej siostry przy różnych zakupach. ;) W trakcie mojego pobytu gromadka kolorowych kuleczek stopniowo rosła, aż w końcu dobiła do granicy - jak w Pokemonach mogę powiedzieć, że mam je wszystkie. ;) Post z opisem każdego smaku już się piszę, mam nadzieję że będzie pomocny przy decyzjach o zakupie. :)

EOS do rąk
Malutka, różowa buteleczka tego kremu jest tak urocza, że nie mogłam przejść obojętnie. Zachęcała też cena - 2$. :) Jest to świetny, leciutki krem do torebki. Jak mi się skończy to będę wymyślać jaki inny krem tam przelać i czy się da, bo aż szkoda wyrzucać takie opakowanie. ;)



Yankee Candle
Zaszalałam w amerykańskim Yankee i kupiłam trochę wosków, których nie znajdziemy w wiekszości u nas. Mam też małą świecę i tumblera, ale zostały w Stanach - D je przywiezie. :) W Walmarcie znalazłam też woski innych firm, najbardziej zainteresowały mnie te ScentSationals, w opakowaniu pachną obłędnie!

Mała ciekawostka - u nas jest o wiele więcej jedzeniowych zapachów Yankee! Myślałam, że w ich sklepie w Stanach będzie jak w raju, a większość półek zajmowały mocne, świeże zapachy... Gdyby nie jesienna, dyniowa kolekcja to moja potrzeba słodkich, apetycznych zapachów byłaby zupełnie niezaspokojona. ;)

Co Was najbardziej zainteresowało i chcielibyście zobaczyć na blogu w oddzielnym poście? :)

W robieniu zdjęć pomogła mi przecudowna Kasia - sama w życiu bym ich tak nie zorganizowała. Kochana, dziękuję! ♥ :)

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0

Cukierkowe róże, czyli naklejki wodne z Born Pretty Store


Uwierzycie, że jeszcze nigdy nie korzystałam z naklejek wodnych? Uznałam, że czas to zmienić i do paczki z Born Pretty Store dorzuciłam właśnie takie naklejki. Wybrałam uroczy, pastelowy wzór róż i kropek, aż krzyczał żebym go wybrała. ;D Ciekawi jak mi poszło? ;)

Niezbyt wiedziałam jak się do tego zabrać. Tym bardziej, że na opakowaniu naklejek napisane było coś o kleju pod nimi, a na stronie o tym, że są one wodne. I jak tu się połapać? :D

Najpierw pomalowałam paznokcie pod naklejki na biało i dałam lakierowi porządnie wyschnąć. Wycięłam wybrane wzory i zdjęłam folie ochronną (Niestety zapomniałam zdjąć z jednej z nich i po wyjęciu z wody zeszła razem ze wzorem, nie nadając się do użytku... ;) Lepiej na to uważać!).
Przygotowaną w ten sposób naklejkę wrzuciłam do miseczki z wodą. Ponoć należy ją trzymać ok 10 sekund, ale w przypadku tych naklejek był to za krótki czas. Dopiero po 30 - 40s wyciągałam je z wody i lekko zsuwałam z kartonika przenosząc na paznokieć. Wystarczy lekko ją wygładzić i pięknie przylega, bez zniekształceń. Mimo, że robiłam to pierwszy raz to od razu świetnie poszło, nie ma się czego bać. :)
Jak całość podeschła, to pędzelkiem zamoczonym w zmywaczu usunęłam naklejkę ze skórek, nadmiar przy wolnym brzegu potraktowałam tak samo. Nałożyłam top coat i gotowe!

Do tak uroczego wzoru dobrałam cukierkowy róż. Całość wyszła bardzo słodko i w moim stylu! :) Czegoś mi jednak brakowało, i dla odrobiny połysku w słońcu dodałam holo top coat od B. Loves Plates, B. a Star, jest cudowny! W połączeniu z pastelem daje subtelny, lekki efekt połyskującej mgiełki. ♥ Zdecydowanie będę po niego częściej sięgać. :)

Pokochałam naklejki wodne, bardzo się cieszę że kiedyś trafiło ich do mnie sporo i mam się czym bawić. :D Nie są jednak całopaznokciowe, więc niedługo zrobię sobie zapas i takich. ;)

Użyłam:
- bazy Orly Bonder
białego OPI Alpine Snow (2 warstwy)
- różowego Rimmel Salon Pro 247 Isn't she precious? (3 warstwy)
- naklejek wodnych z Born Pretty Store Flower 007
- holograficznego topu B. Loves Plates B. a Star
- topu Seche Vite







Naklejki znajdziecie tutaj (aktualnie sie wyw cenie 1,99$ za 1 arkusz wystarczający spokojnie na 10 paznokci. Pamiętajcie, że przy użyciu mojego kodu zniżkowego (DOTW10) dostaniecie 10% zniżki. :)



Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0

Tak pachnie elegancja ♥



Zawsze moim pierwszym wyborem jeśli chodzi o perfumy były zapachy świeże, kwiatowe, dziewczęce. Słodkie, ale nie cukierkowe, lekko kwaśne i mocno energetyzujące dzięki domieszce cytrusów. Zbliża się jednak jesień, a mój D rzuca żarty o tym że się starzeję, więc postanowiłam wybrać coś innego. Tym razem padło na zapach cięższy, głęboki i bardzo kobiecy. Będzie cudowny podczas nadchodzących chłodnych dni. Ciekawi? Zapraszam. ♥

Zapach który do mnie trafił umieszczony jest w prostej, niewielkiej butelce oznaczonej nazwą firmy i numerkiem 112. Samo opakowanie wykonane jest porządnie z grubego szkła, a atomizer działa bez zarzutu.
Numerek 112 jest odpowiednikiem perfum Code For Her (Giorgio Armani), a sam zapach jest z grupy zmysłowej (firma posiada również serię kwiatową i świeżą) - ma pełne prawo być do niej zaliczany, bo to słowo idealnie go opisuje.


Skład podany na stronie przedstawia się bardzo zachęcająco: imbir, miód, kwiat pomarańczy, drzewo sandałowe. Miód dodaje słodyczy a imbir pewnej zadziorności, bardzo przyjemne połączenie.
Całość przy wąchaniu korka jest cudowna, słodka i elegancka, nieco dusząca. Obawiałam się jak zapach będzie prezentował się na skórze, często coś co podoba mi się w powietrzu w połączeniu ze mną jakoś już nie pasuje. ;) Jednak się nie zawiodłam - po spryskaniu się tymi perfumami jestem zachwycona zapachem, nie jest zupełnie duszący ani nachalny. Za to zdecydowanie wyczuwalny, nawet po kilku godzinach, szczególnie na ubraniach. Nie jest to zapach który utrzyma się na ciele calutki dzień, ale rozmiar buteleczki pozwala na wrzucenie go do torebki i ponowne spryskanie się w ciągu dnia.

Zapach jest dość ciężki i mocny, z tych którymi warto otulić się przy większych wyjściach w ramach dopełnienia sukienki i szpilek. Czasem jednak lubię ich użyć w ciągu dnia, żeby poczuć się bardziej... kobieco. I elegancko. Ponieważ taki właśnie jest ten zapach, dodaje pewności siebie i chęci do działania. ♥


Cena perfum Nicole jest bardzo niska - za 30 ml (taka buteleczka jest u mnie) zapłacicie jedynie 24,99 zł. Możecie wybrać między wieloma różnymi pojemnościami, od 3 ml do aż 1000 ml. Można zamówić na raz kilka różnych zapachów i zdecydować który nam najbardziej odpowiada, co jest wygodnym rozwiązaniem.

Więcej na temat firmy oraz perfum możecie poczytać tutaj. Jeśli chcecie wybrać i kupić któryś zapach odsyłam Was do firmowego sklepu internetowego. :)

A jakie zapachy Wy lubicie? Może macie jakiegoś ulubieńca którego buteleczki regularnie kupujecie? :)

A będąc w temacie zapachów zdradzę Wam małą tajemnicę - już wkrótce będziecie mogli u mnie wygrać coś naprawdę ładnie pachnącego. ♥ Stay tuned. ;)

Zapraszam na mojego fanpaga :)


 photo podpis.png
0
Back to Top